Jak wielu obywateli, jestem w kropce. Nie wiem, co sądzić. Zachodzę w głowę, kto tu kogo prowokuje i czym się ten bałagan skończy. Zwłaszcza teraz, gdy nachodzą, święta i na horyzoncie widać wigilię, a razem z nią słychać polityków przemawiających ludzkim głosem.
Przyjąłem aliści, że tak opozycja, jak i rząd mniejszej większości robią dym z ochotą. Z lubością wykorzystują każdą okazję, każdy pretekst, czy nieszczęsne sformułowanie, by podnieść się na duchu i pogrążyć rywala. Natomiast określenie, które ugrupowania bardziej przykładają się do jątrzenia, zostawiłbym historykom.
Fakt ten jednak nie uwalnia mnie od protestu; w imię czego mam udawać zadowolenie, skoro trafia mnie szlag? Choć grzeczne sposoby traktowania bliźniego poszły spać, to nie pojmuję zgody na groteskową rzeczywistość; entuzjastycznego przyzwolenia na moralną prostytucję.
A jeżeli czegoś nie rozumiem, to chcę zrozumieć. Mogę wtedy dyskutować, bo znam argumenty przeciwnika. Lecz jeśli nic nie jest w stanie wpłynąć na zmianę moich przekonań, to na taką przypadłość nie pomoże jakakolwiek mediacja.
*
Niektóre posunięcia PiS-u są dobre i z punkt widzenia zwykłego śmiertelnika, potrzebne (np. obniżanie emerytur esbekom, 500+, tańsze mieszkania), jednak inne, np. nocne, pospieszne działania likwidujące jakąkolwiek poselską debatę, są niedopuszczalne i nie dadzą się usprawiedliwić. Choćby uchwalenie budżetu: poza sejmową salą i na chybcika. Lub powszechnie krytykowanego programu szkolnego. Czy rozpaczliwe trzymanie się błędu z wykluczaniem posła.
Przypuszczam, że arogancja, pycha i pogarda wzięły się stąd, że zwycięzcy zaskoczeni zostali własnym zwycięstwem. Jego rozmiarami. Stąd poczucie bezkarności. Dokąd wydawało się im, że nie mają za dużych szans na wygranie wyborów, mogli w kampanii obiecywać, ile wlezie. Wymachiwać atrapami programów i twierdzić, iż je wdrożą. Ale kiedy odnieśli sukces i trzeba było je wprowadzić w czyn, wpadli w popłoch, gdyż okazało się, że ich nie ma. Są tyko ogólne zarysy. Zamiary. Słuszne, lecz nie do końca przemyślane koncepcje.
Następnym błędem PiS-u było niefortunne otoczenie się takimi ludźmi, jak Misiewicz, Macierewicz, Pawłowicz, Mazurek, Piotrowicz. Mówię o pierwszoplanowych postaciach. O twarzach firmujących obiecane zmiany na lepsze. W prawie, rozumieniu demokracji, wolności wypowiedzi, w obyczajach.
I znowu mogliśmy się przekonać, że nie wszystko, co świeci, jest złotem. Że zamieniamy złoto na tombak: na czele walki z komuną pojawia się prokurator ze stanu wojennego, odmierzana pipetką wolność przeradza się we własną karykaturę, prawo, w martwą, bezduszną literę, a obyczajowe standardy - sięgają bruku.
I oto mamy w jednym kraju dwie skonfliktowane nacje. Obie, zacietrzewione, zwalczają się obraźliwym słowem. Na razie: groźbami, podstępnymi pomówieniami z pogranicza histerii. Pierwsza, konserwatywna, oczyszczona z komunistycznych naleciałości, wierna bogoojczyźnianym tradycjom, dążąca do ich zachowania i utrwalenia, przeciwstawiona jest drugiej, okrągłostołowej. Pierwsza optuje za rozdzieleniem Kościoła od Państwa, druga pragnie zacieśnić z nim więzi. Pierwsza nie chce Europy w obecnym kształcie, ale chętnie wyciąga rękę po brukselskie pieniądze.
To tylko niektóre z różnic. Różnic powiedziałbym – wspólnych. Ponieważ łączy je licytacja przewin. Wyścig na oskarżenia. Brak wyobraźni i prywata. Traktowanie całej Polski jak własnej zagrody. Gospodarstwa wypełnionego zbędnym, wielomilionowym narodem poddanych i garsteczką politykierów przehukujących się opowieściami: WY sięgaliście po cudze przez osiem lat, a My dopiero od roku!
*
Nie od dziś wiadomo, że pobieranie mojej, twojej, naszej forsy i wydawanie jej bez sensu, jest głównym obowiązkiem obecnych partii.Oczywiście, oprócz pilnowania krzeseł i zwoływania telewizyjnych konferencji po to, by mogły oznajmić, że nie mają nic do powiedzenia. Zaś cała ta ideologiczna otoczka, hurrapatriotyzm, ojczyźniane frazesy i etosy, to jest fasada, humbug, mydlenie oczu.
I tu rodzi się pytanie: dlaczego nie mogą się porozumieć? Odpowiadam: gdyż istnieje polskie piekiełko, wesoły kociołek do tarzania się w smole; obyczajowy śmietnik stał się ich naturalnym środowiskiem.
Żadna nie rozumie tej podstawowej idei, że służy narodowi, a nie sobie. Nie została powołana do obrony swoich interesów, ale uzasadnieniem jej bytu jest dbanie o kraj. Żadna z nich nie bierze pod uwagę, że kryzysowa sytuacja, nieustanna bijatyka na nierozważne słowa, zaostrzanie wzajemnej wymiany oskarżeń, może przybrać postać niekontrolowanego wybuchu, którego już nikt nie powstrzyma.
Komentarze